To dramatyczne wydarzenie dowodzi – nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni – że ludzkie życie na ziemi jest niesamowicie kruche. Nasza codzienność jest kroczeniem na krawędzi pomiędzy doczesnością i wiecznością - mówił bp Piotr Greger podczas Mszy św. pogrzebowej ośmiu ofiar tragicznego wybuchu gazu w Szczyrku.

19 grudnia w kościele Św. Apostołów Piotra i Pawła pasterz naszej diecezji przewodniczył liturgii żałobnej razem z duszpasterzami szczyrkowskiej parafii. Świątynię licznie wypełnili mieszkańcy oraz przedstawiciele społecznych organizacji. - Dla naszych braci i sióstr (małżonków Józefa i Jolanty, ich wnuka Szymona; dla rodziców Wojciecha i Anny oraz ich dzieci Michaliny, Marceliny i Stanisława) czas oczekiwania się już zakończył. Kres ich ziemskiego życia nastąpił w okolicznościach niespodziewanych i niezwykle tragicznych. W godzinach wieczornych dnia 4 grudnia, ich adwent dobiegł końca. - mówił bp Piotr. Podkreśłił że w obliczu tak dramatycznego wydarzenia które zabrało z tego świata osiem osób tworzących jedną rodzinę, pojawia sie wiele pytań, a jako ludzie nie mamy żadnego sensownego wyjaśnienia, ludzkie spekulacje są pozbawione jakichkolwiek racji. - Emocjonalnie nie potrafimy sobie z tym poradzić, jest to ból trudny do uniesienia, ale nam trzeba się wzbić ponad uczucia. Dopuśćmy do głosu Tego, który nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych - mówił hierarcha, kierując uwage na słowo Boże. - Mamy nadzieję, że nasi zmarli bracia i siostry – jak mówi dalej Izajasz – cieszą się i radują z Bożego zbawienia (por. Iz 25, 9b). Dla nich to już rzeczywistość, dla nas – krótsza lub dłuższa – perspektywa. Wierzymy i ufamy, że nadejdzie taki moment, kiedy znowu spotkamy się z nimi, już tam, po drugiej stronie, gdzie nie ma śmierci, ale jest pełnia życia - zakończył homilię pogrzebową bp Piotr Greger. Do tragicznego wypadku wybuchu gazu doszło 4 grudnia - w dzień wspomnienia św. Barbary, która jest także patronką dobrej śmierci.