radio_on-lineRadio ON-LINE
Słuchaj nas na komputerach
i urządzeniach mobilnych


kosciol_on-lineKościół ON-LINE
Oglądaj Msze św. i nabożeństwa z kościoła
św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej

Ofiara na nasze radio - szybki przelew elektroniczny

10zł20 zł50 zł100 złdowolna_kwota

Bronisław Mydlarz otrzymał papieskie odznaczenie "Pro Ecclesia et Pontifice"!
– Żaden z kapłanów w tym kościele nie asystował przy tylu chrztach, ślubach, pogrzebach – mówił w Inwałdzie ks. dziekan Stanisław Czernik wręczając kościelnemu panu Bronisławowi Mydlarzowi papieski medal "Pro Ecclesia et Pontifice".

Pęk wielkich kluczy - to nieodłączny atrybut pana Bronisława Mydlarza. Kiedy już ostatnie parafianki wyjdą po porannej Mszy św., tuż przed ósmą, raźno maszeruje do przeszklonych drzwi kościoła. Przekręca jeden klucz - zamknięte. Głównych drzwi - które przed Mszą otwiera się od środka - rano nie zamyka. Potem trzeba pogasić światła i włączyć alarm. Dopiero wtedy pozamykać wszystkie drzwi od zakrystii i - na śniadanie do domu: 1,5 km spokojnego marszu.
 
4 proboszczów i 20 wikarych!
 
Bronisław Mydlarz z wielkim oddaniem służy parafii Narodzenia NMP w Inwałdzie od pół wieku. Urodził się 75 lat temu - dokładnie 1 września, w dniu wspomnienia św. Bronisławy. Jest jej wielkim czcicielem, bo to jego ulubiona święta.
 
Kościelnym został w wieku 25 lat. W czasie jego służby w parafii zmieniło się 4 proboszczów i 20 wikarych! W dowód wdzięczności i uznania dla jego wzorowej postawy, został odznaczony najwyższym papieskim medalem dla świeckich: "Pro Ecclesia et Pontifice". Medal wręczył mu w kościele parafialnym dziekan andrychowski ks. prałat Stanisław Czernik.
 
Pół wieku temu
 
Pan Bronisław jest związany z inwałdzką parafią od pokoleń. W tutejszym kościele został ochrzczony w 1941, a dziesięć lat później przyjął Pierwszą Komunię Świętą.
 
- Byłem ministrantem od trzeciej klasy podstawówki, Wszystkiego dla tej służby uczyłem się od pana kościelnego Konstantego Świątka. Kiedy byłem starszy, nieraz go już zastępowałem - opowiada. - Miałem jakieś 20 lat, kiedy pan kościelny zmarł i ks. proboszcz Jan Pania chciał, żebym to ja go zastąpił. Nie czułem się na siłach, żeby temu podołać. Kościelnym został syn zmarłego pana kościelnego. Ale po jakichś pięciu latach pochorował się i znowu zaproponowano mi tę funkcję.
 
Jak tłumaczy: - Nie chciałem się zgodzić, bo miałem starszych już rodziców, a przy domu gospodarstwo i osiem hektarów pola. Nie wszystko było zmechanizowane, większość prac trzeba było wykonywać ręcznie. A bycie kościelnym to są obowiązki. Z tym, że wówczas nie było tyle nabożeństw co teraz. Msza św. rano i cały dzień wolny…
 
W końcu - zgodził się. Swoją posługę zaczął dokładnie 16 czerwca 1966 roku.
 
Pobudka o 4.30
 
Pan Bronisław wstawał o 4.30. Od razu - praca w gospodarstwie w oborze, przy krowach i szybko do kościoła. Mieszka jakieś 1,5 km od niego. Niezależnie od pogody, przez cały rok - dzień w dzień pieszo pokonuje tę trasę od dziecka.
 
- O 6.30 była Msza św., więc o 6.00 trzeba już było dzwonić. Potem druga Msza św. o 7.00. Wieczorem Mszy św. nie było. Z czasem zaczęto wprowadzać nowe nabożeństwa: nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, pierwsze czwartki, piątki, soboty; czasem wypadł pogrzeb - wtedy też trzeba było tu być.
 
Mówi, że to poranne wstawanie o 4.30 zostało mu do dziś. - Chodzę spać koło 21.00 - 21.30. Choć raz zaspałem! Po weselu bratanicy. Miałem może 30, może 40 lat. A były to dni krzyżowe… Na Mszę św. zdążyłem, ale kościół otworzył i dzwony uruchomił ksiądz proboszcz. Był to człowiek dość surowy, ale wyrozumiały, więc obyło się bez kłopotów - uśmiecha się Bronisław Mydlarz.
 
Jedynymi dniami, kiedy go nie ma w kościele, jest czas pieszej pielgrzymki andrychowskiej na Jasną Górę. Pan Bronisław pieszo pielgrzymował tam 23 razy. Wielokrotnie szedł na jej czele niosąc emblemat pielgrzymki. Kiedy pielgrzymuje, w kościele zastępuje go starszy syn Grzegorz.
 
Przeleciało te 50 lat...
 
Z żoną Janiną, Bronisław Mydlarz wychował czworo dzieci. - Pobraliśmy się 16 kwietnia 1969 roku. Jak Bóg da, za trzy lata będzie 50 lat… Już byłem kościelnym, więc moja żona wiedziała na co się pisze - uśmiecha się. - Bardzo mi pomogła. Rano, kiedy ja śpieszyłem się do kościoła, to ona zajmowała się gospodarstwem.
 
- Żeby być kościelnym, na pewno trzeba mieć powołanie, trzeba się temu oddać - przyznaje - A powiem, że jako młody człowiek chciałem zostać zakonnikiem. Nie ojcem, ale bratem zakonnym u bernardynów w Krakowie. Tyle, że rodzice nie chcieli się zgodzić.
 
Ze wzruszeniem wspomina ostatnie pół wieku. - Przeleciało te 50 lat... To, że sobie tu od początku radziłem, zawdzięczam panu Świątkowi. Obcykany był w tej służbie, w liturgii. Czasem ksiądz czegoś nie wiedział, ale pan Konstanty zawsze był w stanie mu pomóc i podpowiadał. Dziś chłopcy nie garną się do tego, żeby się uczyć takiej posługi. To już inne pokolenie. Zdarza się, że trzeba za nich służyć, bo nie przyjdą.
 
Teraz pan Bronisław przychodzi do kościoła nieco później - poranna Msza św. jest o 7.00, więc kościół otwiera o 6.30, a wieczorem - o 17.30. Wraca do domu i dopiero tam je śniadanie, a w niedzielę - na plebanii.
 
Po Mszy św. nigdy nie zamyka drzwi kościoła od razu. - Wiem, że są parafianki, które lubią się jeszcze trochę dłużej pomodlić, to im nie przeszkadzam. A kiedy słyszą, że zaczynam gasić światła, wiedzą, żeby powoli kończyć.
 
Spotykamy się właśnie po porannej Mszy, więc pan Mydlarz szepcze: - To damy im jeszcze trochę czasu - i pokazuje swoje królestwo w zakrystii. - Tu w wielkich szufladach są obrusy, stuły, alby, tu moje komeżki; tu rzeczy do prania, po które przychodzi jedna pani. A ornaty są na górze - oprowadza, opowiadając z zaangażowaniem.
 
Niespodzianka
 
– Żaden z kapłanów w tym kościele nie asystował przy tylu chrztach, ślubach, pogrzebach, nabożeństwach i tak wielu uroczystościach religijnych i społecznych – mówił ks. Czernik wręczając panu Bronisławowi medal, a jednocześnie dziękując mu za wzorową postawę męża i ojca, który potrafił pogodzić obowiązki stanu z prawdziwym oddaniem wspólnocie Kościoła.
 
- Medal był dla mnie ogromną niespodzianką. Prawie do końca udało się wszystkim utrzymać to w tajemnicy - uśmiecha się pan Bronisław. - Po wręczeniu medalu proszono mnie, żebym go przypinał sobie do marynarki. Założyłem ze dwa razy. To ogromne wyróżnienie, ale może lepiej, żeby medal był w domu, w dobrym miejscu, w kredensie.
 
Jak mówi, myślał, żeby po swoim jubileuszu zakończyć posługę. - Chciałem zrezygnować. Nie wiem też czy ksiądz proboszcz i jego następca jeszcze będą chcieli, żebym pracował. Pan Bóg mi daje zdrowie. Przez całe życie nigdy poważnie nie chorowałem. Czasem jakieś przeziębienie się zdarzyło. Póki sił starczy, pomogę więc jeszcze, ile się da.
 
bielsko.gosc.pl
Udostępnij:

Częstograj

Polecamy muzykę

Najbliższe transmisje

25 Kwi 2024 - czwartek
08:15 - 09:00
Msza św.

25 Kwi 2024 - czwartek
15:00 - 15:20
Koronka do Bożego Miłosierdzia

26 Kwi 2024 - piątek
08:15 - 09:00
Msza św.

Polecane audycje

Katechezy w Bazylice

Pod naszym patronatem

Podcasty

Listy Nikodema

listy_nikodema

Rozważanie niedzielnej Ewangelii prowadzi Adam Rakszawski - niedziela, godz. 10:00.
Teksty rozważań można znaleźć na blogu LISTY NIKODEMA.

Copyright © 1998-2022 Anioł Beskidów - Beskidzkie Radio Katolickie 90,2 MHz. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Na górę strony